Dzień po tym jak spotkałem Altair'a z rana do mojej jaskini wpadł Venom.
-Coś nie tak? -spytałem.
-Tego właśnie masz się dowiedzieć-powiedział szybko.
-Jakieś szczegóły?
-Grupka wilków na naszym terytorium. Masz to natychmiast sprawdzić!
-Dobrze -wstałem. -A mogę zabrać Berniego?
-Za bardzo rzuca się w oczy...
Wyruszyłem więc od razu w okolicę o której wspomniał mi Venom. Przez parę godzin nie natknąłem się na nic. Zmęczony usiadłem na kamieniu. Nagle usłyszałem jakiś pomruk. Już, już miałem iść w tę stronę gdy zorientowałem się że tej strony nie ma bo to mój brzuch...Byłem potwornie głodny. Udało mi się jednak złapać jedynie zająca. Po szybkim posiłku wyruszyłem w dalszą drogę. Powoli się ściemniało. Zamierzałem już zawrócić gdy usłyszałem jakieś rozmowy. Poszedłem za odgłosami aż zza zarośli dostrzegłem ognisko a przy nim siedmioro rosłych basiorów. Nie wyglądali groźnie...Raczej zwykli podróżnicy...Zamierzałem właśnie wyjść z ukrycia i się z nimi rozmówić. Jednak powstrzymał mnie odgłos...Jęk. Tak to na pewno był jęk...Potem kolejny i kolejny. Spojrzałem w tamtą stronę.Palnąłem się w łeb. "Jak mogłem ich nie zauważyć!'' pomyślałem. Z boku była jeszcze piątka wilków. Byli przywiązani do drzewa. Dwie wadery, dwóch basiorów i szczenię. Zacisnąłem zęby. Jak ja miałem ich uwolnić?! Zastanawiałem się chwilę aż usłyszałem głos jednego z nich:
-He! Widzieliście te paniusie? -roześmiał się swym ochrypłym głosem wskazując na basiory.- Za moich czasów nawet wadery umiały się bronić! A teraz?!
-Tak! A te panie! Uch...szkoda gadać...Grosza nie warte! Chude i marne! Nie wiem skąd się urwały ale jeśli miałbym zgadywać założyłbym się z wami panowie że z tamtej ruiny! -odezwał się inny o niskim głosie lecz nie tak chrypowatym jak przedmówca. Potem odezwał się inny ,chyba młodszy:
-TA! To zwykłe(_)! Z taką nigdy bym się nie ochajtał! -wykrzyknął.
-Bary! -skarcił go ten drugi. -Tylko kobiety ci w głowie szczeniaku!
-Cóż poradzę...-odparł z uśmiechem. -Taki wiek, nie?
-To nie usprawiedliwienie.
-A myślisz że ja byłem lepszy?! Przecie i ty uganiałeś się za...-odparł pierwszy i uciął na drugim zdaniu gdy tamten spojrzał na niego gniewnym wzrokiem. Korzystając ze sposobności podszedłem ukradkiem do związanych wilków nadal nie wychodząc z ukrycia.
-Kim jesteście? -szepnąłem.
-My...my tylko przejazdem...-wymamrotało szczenię.
-Wędrowaliśmy tu po tym jak zniszczono nasz dom -zaczął jeden z basiorów. -Tamci zaskoczyli nas gdy weszliśmy do lasu...Zabrali nam wszystko co mieliśmy...
Spojrzałem na owych rabusiów. Nadal się ze sobą sprzeczali. Zbliżyłem się do więźniów i z trudem rozplątałem supły.Gdy znów spojrzałem na tamtych stali i patrzyli na mnie w osłupieniu. Jeden zaklnął cicho pod nosem.
-Uciekajcie -szepnąłem wskazując im drobnym gestem kierunek. -Jest tam wataha...Szafirowego Lotosu...
Zrobili krok w lewo, a siedmiu basiorów rzuciło się ku nam. Zerwaliśmy się z miejsca i popędziliśmy przez las. Zwolniłem i obejrzałem się za siebie. Tamci zatrzymali się i zawrócili pośpiesznie.
Jako że teraz nie musiałem nikogo i niczego szukać udało się szybko dotrzeć na miejsce. Tam Alfa i Bety się nimi zaopiekowali. Poszedłem do Venoma by zdać mu relacje. Ledwo skończyłem ten powiedział ostro:
-A teraz weź ze sobą dwa wilki i zasuwaj się ich pozbyć!
-Dwa?! Ale ich jest siedmiu!
-Będziesz musiał sobie jakoś poradzić.-uciął.
Z niezadowoleniem polazłem do jaskini Altair'a, ale go nie było. Poprosiłem więc o pomoc Demona. Zgodził się choć niechętnie. Miał jakieś swoje powody o których nie chciał rozmawiać. Rubin bez zastanowienie się zgodził. Więc podsumowując miałem wilka ze skrzydłami, maga i siebie. To ostatnie mnie nie pocieszyło...Gdy dotarliśmy na miejsce był środek nocy jeśli nie gorzej...
-To jaki jest plan? -spytał Demon.
-Proste....-odpowiedział Rubin. -Ja użyję pary i...i...kurczę wypadło mi.
-Strzelisz ogniem -podpowiedziałem mu szeptem.
-Tak. Użyję ognia a ty przelatując przez parę ich zaskoczysz rozprowadzając ją równierz wokół obozu.
-Potem jak się domyślam wchodzę ja a ty podpalasz wszystko dookoła.. -dodałem.
-No mniej więcej...Nie chcemy ich chyba upiec, co?
-Nie spałem naście godzin...Liczysz na zbyt wielki wysiłek umysłowy...
Omówiliśmy jeszcze kilka szczegółów i przeszliśmy do działania.
Rubin zgodnie z planem użył pary. Wystrzelił parę razy ogniem. Następnie Demon przeleciał przez parę atakując jednego z basiorów. Odczekaliśmy chwilę aż spośród pary wypadło dwóch. Potem Rubin otoczył cały obóz ogniem, a ja wskoczyłem do środka. Miałem nad nimi tylko drobną przewagę...Wprawdzie wszędzie były płomienie ale i ja krztusiłem się dymem. Do tego było ich pięciu. Udało mi się ledwo rozprawić z jednym (tym najmłodszym) gdy poczułem że mój naszyjnik...Uskoczyłem na bok. Tuż obok upadła płonąca gałąź.
-Rubin! Ugaś to! -krzyknąłem.
-Dobra!
Gdy tylko skończył dołączył do mnie on i Demon. Zostało jeszcze czterech. Pozostali już uciekli. Skrzydlaty wilk nie chcąc się z nimi szamotać zamienił się w kryształ i staranował jednego. Ten jednak nie dał się tak łatwo.Rzucił się na Demona. Ten stracił koncentrację i znów stał się normalny. Został ranny w skrzydło. Rubin rzucił się ku drugiemu lecz podobnie jak poprzedni i ten z którym ja się potem męczyłem okazał się zręczniejszy od poprzedników i powalił maga na ziemię. Byłem zmęczony...Wszystkie kości mnie bolały...Ale uskoczyłem gdy trzeci skoczył ku mnie.
-Rubin! Para! -krzyknął Demon zmagając się z przeciwnikiem.
Akurat gdy mój rywal znów ku mnie skoczył Rubin zdążył już wytworzyć białą parę. Wróg zdołał mnie dosięgnąć lecz gdy Rubin zaczął strzelać ogniem, a Demon zapłonął odskoczył i wraz z dwójką kompanów uciekł...
sobota, 22 lutego 2014
Od Dantego: Przebieg misji "Nieproszeni goście"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No proszę.Myślałam że szybciej ich ogarniecie xD
OdpowiedzUsuń