wtorek, 4 lutego 2014

Od Altair'a: Wyjątkowo pechowa podróż, część I

Był to kolejny zbyt ciepły jak na tę porę roku dzień. Śnieg topniał chodź dopiero co minął środek zimy. Podłoże było grząskie i śliskie. Dlatego właśnie zdecydowałem się na dość nietypowy sposób podróży: po drzewach. Skakałem z gałęzi na gałąź starając się unikać gościńców i szlaków. Koło południa usłyszałem znajomy ptasi pisk. Zapatrzyłem się w niebo i (co do mnie niepodobne) poślizgnąłem się. Walnąłem pyskiem o konar i spadłem na mokrą drogę. Obok mnie lekko wylądował mój myszołów. Bacznie mi się przyglądał.
-Co? Nigdy nie widziałeś wilka spadającego z drzewa?- spytałem ironicznie. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę jak głupio to brzmiało.
Całe szczęście że Overan nie umie mówić. Myszołów tylko odwrócił się tyłem. Na grzbiecie miał swoją tubę na raporty i listy. Zwisała z niej czerwona wstążka, znak, że mistrz przeczytał i odpowiedział na ostatni raport. Wstałem i wyjąłem z tuby zwitek. Wstążkę schowałem do środka. Przeczytałem napisaną w pośpiechu wiadomość. Mistrz powiadomia mnie w liście, że przez jakiś czas nie będzie w stanie odbierać moich raportów. Nie napisał jednak dlaczego, co bardzo mnie zmartwiło.
-Chyba coś jest nie tak- powiedziałem do Overana. Tak wiem: wariat gada z ptakiem. Ale co innego mam do roboty? Nic, tylko skrobanie raportów i gadanie z tresowanym myszołowem.
Zrobiłem krok dalej i moje ciało przeszył ból. Coś ugryzło mnie w łapę. Zamachnąłem się. Metr ode mnie upadł wkurzony wąż. Wszystko jasne. Overan zwietrzył okazję na obiad i rzucił się na gada. Spojrzałem na swoją łapę. Wąż zostawił mi ślady po zębach i pulsująco piekący ból.
"Szlag by trafił te wszystkie trujące paskudy!" powtarzałem w myślach kuśtykając dalej.
Nie miałem wyboru. Zostałem na noc w jakiejś słabo osłoniętej grocie. Łażenie po nieznanym terenie i to w nocy ze zdrętwiałą łapą nie należy do dobrych pomysłów. Overan został ze mną. Też nie miał nic do roboty, bo nie mogłem i nie musiałem wysyłać kolejnych raportów.

Rano już cały byłem odrętwiały. Myślałem że to przez zimno i wilgoć...dopóki nie poczułem palącego bólu w piersi. To pewnie przez jad. Na dodatek byłem głodny i przemęczony. Długo tak nie pociągnę. Muszę znaleźć coś do jedzenia, trochę ziół na okład, a najlepiej medyka.
Już miałem ruszyć gdy nagle przypomniałem sobie o Overanie. Nie było go.
"Trudno" pomyślałem "Jakby co to przecież umie mnie znaleźć".
I wtedy ktoś znikąd rzucił mi pod pysk tłustego zająca. Chwilę potem usłyszałem znajomy ptasi pisk i ujrzałem cień zataczającego koła ptaka. Ciekawe ile jeszcze razy Overan mnie zaskoczy.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj! Komentarze są moderowane!